Pycha. Chciwość. Nieczystość. Zazdrość. Gniew. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Lenistwo.
Poznajcie Roberta Baratheona.
Robert wkracza na karty powieści z pewnym kredytem zaufania. Poznajemy go jako najlepszego przyjaciela Neda Starka, Ned jest uczciwy, prawy, honorowy i rodzinny, więc „automatycznie” trzymamy jego stronę i darzymy sympatią jego przyjaciół. Po za tym król jako postać, z definicji powinien stać wyżej od przeciętnego śmiertelnika, powinien być kimś lepszym, postrzeganym przez poddanych jako osoba będąca ponad przyziemnymi słabostkami.
W przypadku Roberta Baratheona trudno o większą pomyłkę. Nie wiem czy to działanie zamierzone czy przypadek, ale nic nie opisuje Roberta tak dobrze, jak siedem grzechów głównych.
Pycha
Czy Robert jest pyszny i przekonany o własnej wyjątkowości? Bez wątpienia tak. Faktem jest, że pewność siebie Roberta miała solidne umocowanie w rzeczywistości. Jako młody chłopak Baratheon był ucieleśnieniem mitycznego herosa. Przystojny, wyższy niż większość ludzi i ponadprzeciętnie silny, odważny do szaleństwa był w stanie rzucić wyzwanie całemu światu. Młody mężczyzna nie tylko był świetnym wojownikiem, z rozmachem pokonującym kolejnych wrogów w bitwie lub turnieju. Był równocześnie czarującym chłopakiem, który potrafił zjednywać sobie ludzi i dysponował rzadkim darem zmieniania swych wrogów w przyjaciół.
Stoczone za młodu setki walk utwierdziły króla w przekonaniu o własnej wyjątkowości i kilkanaście lat później Robert nadal jest pewien, że potrafi pokonać najlepszych rycerzy Siedmiu Królestw.Wielki rycerzu. Wciąż potrafię cię powalić na ziemię. Pamiętaj o tym, Królobójco. (…) Dajcie mi mój młot, a w całym królestwie nie znajdzie się nikt, kto by mnie pokonał.Słowa te wygłasza trzydziestoparoletni Robert, który jest tylko cieniem dawnego rycerza. Chorobliwie otyły człowiek, który następnego poranka nie będzie w stanie dopiąć swojej zbroi, jest gotów rzucić wyzwanie Jaimemu Lannisterowi. Pomijając osobiste zatargi z Lannisterem oraz z całą lwią rodziną, Robert naprawdę głęboko wierzy w siebie i swoje umiejętności. Ta brawura się na nim zemści i doprowadzi go do śmierci. Owszem, podczas pamiętnego polowania jest oszołomiony alkoholem na tyle, że nie jest w stanie prawidłowo ocenić sytuacji, ale można chyba zaryzykować tezę, że człowiek mniej zadufany w sobie miałby szansę przeżyć. Ale też
Robert nie zwykł opuszczać pola walki, dopóki przeciwnik trzymał się na nogach.
W tym cały jego urok.
Chciwość
Trzeba oddać Robertowi, że nie jest osobą, która pożąda bogactwa. Gdzieś w duszy władcy nadal drzemie ten dawny Robert, który ubierał się w proste, skórzane ubrania i nie szukał specjalnych wygód. Zwykły myśliwski nożyk, otrzymany wiele lat temu od Jona Arryna służył mu do końca życia, a przecież nietrudno sobie wyobrazić króla, który sięga po wymyślnie zdobione sztylety. Nie, Robert Baratheon pożądał czego innego. Uwagi, miłości, chciał być w centrum zainteresowania. Chciał być kochany, chciał być lubiany, a rzadkie chwile samokrytycyzmu, na jakie się zdobywa w „Grze o tron” pozwalają podejrzewać, iż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak traktują go najbliżsi. To, że po śmierci Jona Arryna zdecydował się na podróż przez pół królestwa do swego najlepszego niegdyś przyjaciela, Neda Starka, też może świadczyć o pewnego rodzaju samotności króla na jego własnym dworze.
Jednakże spośród wszystkich siedmiu grzechów głównych Roberta Baratheona, ten jest najbardziej naciągany. Chyba że przyjmiemy, iż chciwość równoznaczna jest z chęcią natychmiastowego, hedonistycznego wykorzystania nagromadzonych bogactw. Owszem, to nawet pasuje.
Nieczystość
Można zaryzykować twierdzenie, że nadmierne zainteresowanie innymi niewiastami było jakąś formą kompensacji jego nieudanego małżeństwa. Z drugiej jednak strony, już w czasach wczesnej młodości Roberta, Lyanna Stark miała wyrobione zdanie na temat jego przyszłej wierności małżeńskiej (Robert nigdy nie wytrzyma w jednym łóżku).
Parafrazując Sapkowskiego, przed młodym Robertem bezpieczne były wyłącznie jeże oraz kobiety, które wspięły się na czubek wysokiego drzewa. Z upływem czasu władca bynajmniej się nie ustatkował, niezaspokojone żądze Roberta opiewano nawet w pijackich piosenkach. Król na żadnym etapie swego życia nie był monogamistą, nigdy nie odmawiał sobie przyjemności, i zanim zdążył się ożenić doczekał się co najmniej jednego nieprawo urodzonego dziecka. Przepowiednia Maggy Żaby wspomina o szesnastu dzieciach, jakich Baratheon dorobi się ze swoimi nałożnicami, prawdopodobnie więc Robert miał w swoim życiu więcej kobiet, niż byłby w stanie policzyć. Jak to ujął Littlefinger
Sypiając z różnymi kobietami trzeba się liczyć, że niektóre z nich obdarzą cię prezentem, a Jego Miłość nigdy sobie nie żałował.
Nudził się nimi bardzo szybko, nieco dłużej poświęcał czas swoim dzieciom, ale ta opieka była powierzchowna i najdalej po kilku latach Robert zapominał o swych potomkach.
Słodkie dziecko, młody lord z Końca Burzy kochał ją do szaleństwa i odwiedzał często, żeby się z nią pobawić jeszcze długo po tym, jak przestał się interesować jej matką.
Oddając królowi co królewskie, odnotować trzeba, że po wielu wielu latach Robert jest w stanie przypomnieć sobie nie tylko wygląd ale i imię jednej z przelotnych kochanek.
(jak ona miała na imię? Ta twoja dziewucha? Becca? Nie, ta była moja, niech bogowie ją pokochają, te czarne włosy i ogromne słodkie oczy, w których można się było utopić) co jednak nie zmienia faktu, że
Robert potrafił obiecać dozgonną miłość, a wieczorem już niczego nie pamiętał.
Jakie były jego relacje z Cersei? Dalekie od ideału, to wiemy, ale z czego wynikało takie a nie inne zachowanie Roberta? Czy był to przejaw jego pychy, mężczyzny pewnego swej urody i atrakcyjności? Czy była to zazdrość i gniew, że Cersei nie jest Lyanną?
Zazdrość
Jedno imię. Rhaegar Targaryen.
Robert długo żył złudzeniami. Jakie były relacje między nim a Lyanną nie wiemy i raczej się już nie dowiemy (chyba że Howland Reed pojawi się w szóstym bądź siódmym tomie i wyjaśni hurtem kilka zagadek). Można jednak przypuszczać, że Wilczyca nie składała Robertowi żadnych słodkich obietnic. Sytuacja jest tu skomplikowana o tyle, że Robert jest najbliższym przyjacielem jej brata, więc Lyanna zapewne była rozdarta między chęcią powiedzenia Robertowi, co o nim myśli, a pewną lojalnością w stosunku do Neda. Robert kochał Lyannę, był nią zauroczony, ale relacja w drugą stronę nie jest oczywista. Lyanna dostrzegała wady młodego Baratheona i zadziwiająco rozsądnie o nich z Nedem rozmawiała (a przeciętne zakochane dziewczę byłoby raczej skłonne wytłumaczyć jakoś Roberta z jego licznych grzeszków). Jak wyglądała relacja między nią z Rhaegarem też możemy tylko się domyślać, chociaż reakcja dziewczyny na ballady, śpiewane podczas pewnego turnieju przez Targaryena, pozwala podejrzewać, że Rhaegar był w stanie poruszyć w niej struny, o jakich Robert nie miał pojęcia. Samo uczucie Roberta do Lyanny sprawia wrażenie nieco powierzchownego, Ned w pewnym momencie zauważa, że Robert widział tylko piękno jego siostry, nie dostrzegając jej wewnętrznej siły i jej charakteru.
Sam Robert ma świadomość tego, że jego prywatne życie płynie w cieniu Rhaegara Targaryena. Jeśli sam powtarza, że co noc zabija we śnie swego przeciwnika, to świadomość istnienia Targaryena musi mu towarzyszyć przez cały czas. Może stąd zamiłowanie do mocnych trunków?
W rozmowie z rannym Nedem król przyznaje
Zawsze byłem silny… nikt nie mógł stawić mi czoła, nikt. Ale jak walczyć z kimś, kogo nie możesz uderzyć? (…) Rhaegar … Rhaegar wygrał, a niech go. Zabiłem go, Ned, przebiłem jego czarną zbroję i jego czarne serce, umarł u mych stóp. Opiewali to w pieśniach. A jednak w jakimś sensie wygrał. Teraz on ma Lyannę, a ja ją [Cersei]
Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o czwartej osobie zaangażowanej w całą akcję, a mianowicie o Cersei Lannister. Cersei wychodzi za mąż za człowieka, który zabił jej księcia z bajki (czy Cersei była zakochana w Rhaegarze czy tylko pozostawała pod dużym urokiem chmurnego księcia to insza inszość) i który w noc poślubna zwrócił się do niej imieniem swej nieżyjącej ukochanej. Osobiście nie dziwię się, że wszystkie uczucia do męża jej przeszły jak sen jaki złoty…
Gniew
Porywczość to cecha charakteru Roberta, która towarzyszy mu od zawsze. Ned, wspominając młodego Baratheona stwierdza:
Jeśli mu odmówię wścieknie się i przeklnie mnie, lecz nie minie tydzień, a będziemy się śmiać z tego. Ja go znam!
Catelyn Stark wykazuje tu więcej zdrowego rozsądku i trzeźwo zauważa, że Robert –kilkunastolatek jakiego Ned pamięta, a Robert – król to dwie zupełnie różne osoby.
Roberta łatwo wyprowadzić z równowagi, wystarczy mu się sprzeciwić publicznie, o czym niejednokrotnie przekonała się Cersei, a i sam Ned miał okazję sprawdzić, jak król reaguje na krótkie „nie”, gdy zaprotestował przeciwko królewskiemu poleceniu zamordowania Daenerys Targaryen.
Poddawanie w wątpliwość królewskich zalet, ze szczególnym uwzględnieniem tak istotnych dla wojownika odwagi i męskości to gotowy przepis na awanturę. Wie o tym doskonale Cersei, która przy okazji turnieju namiestnika próbuje sprowokować Roberta do udziału w walce zbiorowej, publicznie zabraniając mu udziału w niej. Parę tygodni później Cersei w obecności Neda i Roberta zauważa, że to ona w ich rodzinie powinna nosić spodnie, za co momentalnie zostaje spoliczkowana przez wściekłego męża. Wytłumaczenie, jakim Robert usprawiedliwia swoje zachowanie przed przyjacielem jest typowe dla przemocowców:
Widzisz, do czego mnie doprowadza
Gniew jest jednym z uczuć stanowiących siłę życiową Roberta Baratheona. Król nie jest małostkowy, drobiazgi wybacza od razu albo niemal od razu, ale są grzechy, których nie ma zamiaru odpuścić nigdy.
Ślubowałem, że zabiję Rhaegara za to, co jej zrobił
I tak się stało – przypomniał mu Ned
Tylko raz – odparł Robert z goryczą
(…)
W snach zabijam go co noc – wyznał Robert. – I tysiąc śmierci byłoby za małą karą.
Baratheon jest przekonany, że Rhaegar porwał jego ukochaną (a podejrzewam, że Robert był mocno przywiązany do myśli, że Lyanna jest JEGO), uwięził ją na długie miesiące, zgwałcił a na koniec przyczynił się do jej śmierci. I nawet kilkanaście lat, jakie minęły od śmierci Lyanny nie złagodziły jego gniewu ani nienawiści jaką darzył ród Targaryenów
Zabiję każdego Targaryena, którego dostanę w swoje ręce, aż wszyscy z nich legną martwi tak jak ich smoki. A potem plunę na ich grób.
Ned dobrze wiedział, że nic nie wskóra wobec wściekłości Króla. Skoro czternaście lat nie ugasiło jego pragnienia zemsty, to nie uczynią tego żadne słowa.
Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
Robert wraz z Illyrio Mopatisem stanowią reprezentację bohaterów PLIO zakochanych w jedzeniu. Ich możliwości w tym zakresie są niczym nieograniczone, zobaczyć ich dwóch przy jednym stole i obstawiać, który pierwszy powie „pas” – bezcenne
Samo nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu wydatnie przyczyniło się do zrujnowania kondycji fizycznej króla. Jon Snow podczas uczty w Winterfell konfrontuje to co widzi (opasły mężczyzna o czerwonej twarzy, ubrany w jedwabie i mocno spocony) z tym co słyszał od ojca na temat króla (niezrównany Robert, demon znad Tridentu, najzacieklejszy wojownik w całym królestwie, olbrzym wśród książąt) i ma potężny dysonans poznawczy.
Robert Baratheon zawsze należał do ludzi o ogromnych apetytach, którzy wiedzą, jak korzystać z przyjemności.
Szeroki gest w wydawaniu środków w połączeniu z umiłowaniem uczt i turniejów oraz lekceważącym stosunkiem Roberta do pieniędzy spowodował potężne zadłużenie Korony. „Odziedziczony” po Targaryenach majątek szybko zniknął, wydawany z rozmachem przez Roberta. Po kilkunastu latach jego rządów zadłużenie państwa ocenia się na ponad 6 mln złotych smoków.
Lenistwo
Robert nie ma w sobie odpowiedzialności, niewiele też w nim cywilnej odwagi. Od zawsze robi to co chce i bardzo mało jest na świecie ludzi, z których zdaniem się liczy. Można pokusić się o stwierdzenie, że Robert to człowiek bardzo liczący się z tym, jak ludzie go postrzegają, więc nie dziwne, że unikał jak mógł podejmowania niepopularnych decyzji.
Doskonałym przykładem była jego reakcja na zamordowanie przez ludzi Tywina małych dzieci Rhaegara. Ulga Roberta była wręcz namacalna, wspomina po latach Tywin. Robertowi ulżyło, bo Lannisterowi ostatecznie udowodnili, że stoją po jego stronie czy raczej dlatego, że ktoś go wyręczył w zlikwidowaniu potomków znienawidzonego przeciwnika (umówmy się, mordowanie dzieci nie jest czynem rycerskim)?
Inny dobry przykład na królewskie lenistwo to oczywiście zatarg między Aryą a Joffreyem nad Tridentem. Ned ma dobre przeczucie, że sam na sam z Robertem byłby w stanie załagodzić sprawę. Zmuszony do zajęcia stanowiska, Robert sprawia wrażenie, że chciałby być zupełnie gdzie indziej, co widać w tym, jak król daje się zdominować Cersei i idzie po najmniejszej linii oporu, godząc się na zabicie wilkora Sansy. Milczeniem kwituje wezwanie Neda, by przynajmniej miał odwagę zabić Damę własnymi rękoma i bez słowa opuszcza salę.
Lenistwem król grzeszy po wielokroć w Królewskiej Przystani. Gdy orszak wreszcie dociera z Winterfell do stolicy to jedną z pierwszych informacji, jakie Ned musi sobie przyswoić jest fakt, że mała rada rządzi zamiast króla, którego zwyczajnie nudzą kolejne posiedzenia. Jak to ujął Renly, wszystko co dotyczy pieniędzy, żywności i sprawiedliwości nudzi mego brata śmiertelnie, więc jarzmo rządów spada na nas.
Podobną obserwację przeprowadza regentka Cersei, dumna z siebie i ze swej obowiązkowości, która nakazuje jej angażować się w sprawy królestwa nawet w środku nocy. Królowa stwierdza, że jej świętej pamięci małżonek nie byłby w stanie zwlec się z łóżka z powodu nadużycia alkoholu i przyznać trzeba, że Lwica nie mija się tym razem z prawdą.
***
Wypunktowałam podstawowe grzechy Roberta Baratheona, ale czy Robert faktycznie był złym człowiekiem? Na tle innych władców przewijających się przez karty powieści sprawia całkiem dobre wrażenie jako człowiek. Brat – łata, generalnie życzliwy i serdeczny, może trochę zanadto choleryczny i popędliwy. Ale to nie był właściwy człowiek na właściwym miejscu. Władza deprawuje, polityka zmusza do szukania kompromisów, a wartości którym hołdował młody Robert okazały się niewiele warte na królewskim dworze.
Ned, towarzyszący królowi jako jego namiestnik, bezustannie konfrontuje to, kim stał się Robert z tym, kim Robert był zanim zasiadł na tronie.
Robert, którego znał niegdyś (…) nie potrafił jeszcze przymykać oczu na rzeczy, których nie chciał widzieć.
Obserwując Neda i znając jego do bólu praworządny dobry charakter nie da się momentalnie skreślić Roberta jako pijaka i hulakę. Zwyczajnie, chłopak pokroju Neda Starka nie zaprzyjaźniłby się z człowiekiem, którego jedyne zainteresowania sprowadzały się do, jak to ujął Sandor:
Robert (…) jeśli nie mógł czegoś wyruchać, wypić albo z tym walczyć, szybko się tym nudził.
Robert ceni sobie honor i odwagę. Wiele osób które kiedyś występowały przeciwko Baratheonowi, z czasem mogło liczyć na królewską łaskę.
Dopóki ktoś pozostawał dzielny i uczciwy, Robert traktował go z szacunkiem, jaki okazywano odważnym wrogom.
Robert łatwo daje się ponieść swemu temperamentowi i równie szybko żałuje swego zachowania:
Źle zrobiłem, że ją uderzyłem. To nie przystoi… Królowi.
Robert od kilkunastu lat żyje ze świadomością, że zasiada na miejscu, które należało do kogoś innego. Nie ma jednak pojęcia o skali oszustwa, jaka go otacza. Do końca życia jest przekonany, że jest ojcem trójki dzieci Cersei Lannister. Ned trafnie ocenia, że ta wiedza zabiłaby króla. Może nie od razu, ale świadomość zdrad żony zatrułaby do reszty duszę takiego wojownika, przekonanego o własnej niepowtarzalności, jakim był Robert Baratheon.
Zdrada ropieje i zatruwa duszę
Królestwo nie zniosłoby jeszcze jednego szalonego Króla, jeszcze jednego szalonego tańca krwi i zemsty. (…) Tu chodzi o coś innego: trucizna podana w ciemności, nóż, który ugodził duszę. Król tego nigdy nie zapomni, tak jak nigdy nie przebaczył Rhaegarowi.
Prawdę mówiąc, gdy zabierałam się za opisywanie Roberta Baratheona wydawało mi się, że ten facet składa się w większości z wad, a nieliczne zalety to pobożne życzenia zauroczonego nim Neda. Przy bliższym poznaniu Robert Baratheon dołącza do grona postaci wielowymiarowych i nieco tragicznych. Jak wyglądałoby jego życie, gdyby jego żoną była dziewczyna która nie nienawidziłaby go tak jak Cersei? Gdyby przez większość życia nie towarzyszył mu cień Rhaegara? Gdyby na Żelaznym Tronie zasiadł ktoś inny? IMHO Robert sprawdziłby się świetnie jako naczelny wódz wojsk, jego militarna intuicja oraz wrodzony talent do zjednywania sobie ludzi sprawiłyby, że mógł zostać zapamiętany jako jeden z najwybitniejszych wodzów w historii Siedmiu Królestw. Tymczasem mamy rozgoryczonego trzydziestoparolatka, który stwierdza wprost w rozmowie z przyjacielem
Przysięgam ci, o wiele trudniej jest siedzieć na tronie, niż go zdobywać. Wydawanie praw to żmudna praca, podobnie jak liczenie miedziaków. (…) Żyję wśród pochlebców i głupców. Mówię ci, Ned, można oszaleć. Połowa z nich nie ma odwagi powiedzieć prawdy, a druga w ogóle jej nie dostrzega. Czasem w nocy myślę sobie, że powinniśmy byli przegrać nad Tridentem.
Co pewien czas miewam sen o tym, żeby pozbyć się korony. Widzę siebie, jak płynę statkiem do Wolnych Miast, zabieram swój młot i konia, walczę i rżnę dziwki, bo do tego zostałem stworzony. Król zabijaka, minstrele by mnie uwielbiali.
Na łożu śmierci stwierdza wprost:
Byłem paskudnym władcą. Równie złym jak Aerys, niech bogowie mnie oszczędzą.