Gra o tron & Starcie królów
Gdy Bran stracił władzę w nogach po upadku z wieży, Hodor został jego nogami i służył mu pomocą. Aby przenosić Brana nosił zwykle na plecach wiklinowy kosz zaprojektowany przez maestera Luwina.[ix] Czasami Hodor zapominał, że ma na plecach chłopca – co bywało dla Brana bolesne przy przechodzeniu przez drzwi.
Gdy tylko było to możliwe, Bran wolał ubierać się sam, lecz pewne zadania, jak wciąganie spodni i zawiązywanie butów, sprawiały mu trudności. Z pomocą Hodora szło to szybciej. Gdy już sługę nauczono coś robić, radził sobie z tym zręcznie. Choć był zdumiewająco silny, jego dotyk zawsze był delikatny.
- Założę się, że ty też mógłbyś zostać rycerzem – powiedział mu chłopiec. – Byłbyś wielkim rycerzem, gdyby tylko bogowie nie odebrali ci rozumu.
- Hodor? – Olbrzym zamrugał powiekami niewinnych, brązowych oczu, w których nie było śladu zrozumienia.[x]
Wilkory nie były straszne Hodorowi.
Hodorowi nic nie zrobią – zapewnił siedzących na drzewie przyjaciół. Minęło parę chwil, nim usłyszeli niemelodyjne nucenie i pojawił się chłopiec stajenny. Był na wpół ubrany i pokrywało go błoto z gorącej sadzawki, lecz Brana nigdy dotąd jego widok nie ucieszył tak bardzo.
– Hodor, pomóż mi. Przegnaj wilki. Przegnaj je.
Sługa z zapałem wziął się do dzieła. Wymachiwał rękami i tupał potężnymi nogami krzycząc: – Hodor! Hodor! – Najpierw podbiegł do jednego wilka, a potem do drugiego. Pierwszy czmychnął Kudłacz, który warknął jeszcze na pożegnanie i zniknął wśród listowia.[xi]
Gdy żelaźni ludzie pod wodzą Theona Greyjoya zajęli Winterfell, Hodor schronił się wraz z małymi Starkami, Oshą, Meerą i Jojenem w kryptach. Dzięki Hodorowi udało się zbiegom wydostać z krypt, gdy Winterfell spłonęło.
Potem znowu usłyszeli kroki i po kilku chwilach pojawiła się Osha. Twarz miała zasępioną.
– Coś blokuje drzwi. Nie mogę tego przesunąć.
– Hodor przesunie wszystko – zapewnił Bran.
Osha obrzuciła potężnego chłopca stajennego szacującym spojrzeniem. (…)
– Otwórz drzwi, Hodor – polecił Bran.
Potężny chłopiec stajenny oparł płasko obie dłonie na drzwiach i pchnął je, chrząkając z wysiłku.
– Hodor? – Walnął pięścią w drewno, które nawet nie zadrżało. – Hodor.
– Użyj pleców – poradził mu Bran. – I nóg.
Hodor odwrócił się, wsparł plecami o drewno i pchnął. A potem znowu. I znowu.
– Hodor! – Postawił jedną stopę na wyższym stopniu, zginając plecy pod pochyłymi drzwiami, i spróbował się wyprostować. Tym razem drewno jęknęło i zaskrzypiało. – Hodor! – Wsparł na stopniu drugą stopę, rozstawił szeroko nogi, napiął mięśnie i podźwignął się. Twarz mu poczerwieniała. Ścięgna na jego szyi uwydatniły się, gdy walczył z przygniatającym go ciężarem. – Hodor hodor hodor hodor hodor HODOR!
Na górze rozległ się głuchy łoskot, drzwi podskoczyły nagle i na twarz Brana padł snop dziennego światła, który oślepił go na moment. Następnemu pchnięciu towarzyszył odgłos przesuwającego się kamienia i droga stanęła przed nimi otworem.[xii]
Nawałnica mieczy
Razem z Branem i młodymi Reedami udał się Hodor na poszukiwania bezpiecznego miejsca dla dziedzica rodu Starków. Wymachiwanie wielkim, starym mieczem z żelaza okazało się być ulubionym zajęciem Hodora, gdy wędrowcy przemierzali wilczy las.
- Hoooodor – wołał olbrzym, kołysząc się na nogach. – Hooooooodor, hoooooodor, hoDOR, hoDOR, hoDOR. – Czasami lubił bawić się w ten sposób, powtarzając w kółko swe imię na wiele sposobów. Potrafił też zachowywać się tak cicho, że można było zapomnieć o jego obecności. Nigdy nie można było przewidzieć, co zrobi. – HODOR, HODOR, HODOR! – zawołał nagle.
Nie przestanie - zrozumiał Bran.
– Hodor – odezwał się – czemu nie wyjdziesz na dwór poćwiczyć z mieczem?
Chłopiec stajenny zapomniał o mieczu, lecz przypomniały mu o nim słowa Brana.
– Hodor! – czknął i poszedł po broń. Trzy nagrobne miecze zabrali z krypt Winterfell, w których Bran i jego brat Rickon ukrywali się przed żelaznymi ludźmi Theona Greyjoya. Bran wziął sobie oręż swego stryja Brandona, a Meera ten, który znalazła na kolanach jego dziadka lorda Rickarda. Miecz Hodora był dużo starszy. Wielki i ciężki żelazny oręż stępiał od stuleci nieużywania i pokrywały go liczne plamy rdzy. Olbrzym potrafił wymachiwać nim całymi godzinami. W pobliżu zwalonych kamieni stało spróchniałe drzewo, które niemal w całości porąbał na kawałki. Nawet gdy wyszedł na dwór, słyszeli, jak ryczy: „HODOR!”, okładając mieczem swe ulubione drzewo. Na szczęście wilczy las był rozległy i w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby go usłyszeć.[xiii]
Hodor bał się jednak burzy. Być może hałasu? Próbując uspokoić Hodora w posępnej wieży Korony Królowej[xiv] wystraszony Bran sięgnął po raz pierwszy do jego umysłu.
Psy w psiarniach Winterfell zawsze bały się burzy z piorunami, tak samo jak Hodor. Powinienem do niego pójść, żeby go uspokoić…
Znowu nadeszła błyskawica. Tym razem zdążył doliczyć tylko do sześciu.
– Hodor! – wrzasnął znowu Hodor. – HODOR! HODOR!
Złapał za miecz, jakby chciał walczyć z burzą.
– Cicho, Hodor – odezwał się Jojen. – Bran, powiedz mu, żeby nie krzyczał. Możesz mu zabrać ten miecz, Meero?
– Mogę spróbować.
– Hodor, cicho – uspokajał go Bran. – Nie krzycz. Starczy już tego głupiego hodorowania. Siadaj.
– Hodor?
Oddał spokojnie miecz Meerze, lecz jego twarz była maską dezorientacji. (…)
Niebo znowu rozjaśniła błyskawica. Hodor zaskomlał. Potem nad jeziorem przetoczył się grzmot.
– HODOR! – ryczał chłopiec stajenny, zasłaniając sobie uszy i biegając w kółko w ciemności. – HODOR! HODOR! HODOR!
– NIE! – wrzasnął na niego Bran. – NIE WOLNO HODOROWAĆ!
Nic to nie dało.
– HOOOODOR! – jęczał olbrzymi sługa. Meera spróbowała go złapać i uspokoić, był jednak za silny. Zrzucił ją z siebie od niechcenia. – HOOOOOODOOOOOOOR! – wrzasnął chłopiec stajenny, gdy błyskawica ponownie przeszyła niebo. Nawet Jojen zaczął krzyczeć, krzyczeć na Brana i Meerę, żeby go uspokoili.
– Cicho! – zawołał Bran piskliwym, przerażonym głosem. Sięgnął po nogę przebiegającego obok Hodora, sięgnął, sięgnął… Sługa zachwiał się i zamknął usta. Potrząsnął powoli głową z boku na bok, osunął się na podłogę i usiadł na niej ze skrzyżowanymi nogami. Kiedy zabrzmiał grom, wydawało się, że prawie tego nie usłyszał. Wszyscy czworo siedzieli w ciemnej wieży, ledwie ważąc się oddychać.
– Bran, co zrobiłeś? – wyszeptała Meera.
– Nic. – Chłopiec potrząsnął głową. – Nie wiem.
Wiedział. Sięgnąłem do niego, tak samo jak do Laty. Przez pół uderzenia serca był Hodorem. Przestraszył się tego.[xv]
W mrocznym i opuszczonym przez ludzi Nocnym Forcie na Murze czując zagrożenie Bran kolejny raz sięga do umysłu Hodora i przejmuje kontrolę nad jego ciałem.
…Bran zrzucił swą skórę i sięgnął po Hodora. Wsuwanie się w Latę przychodziło mu teraz z taką łatwością, że prawie w ogóle o tym nie myślał. To jednak było trudniejsze, jakby próbował wsunąć lewy but na prawą nogę. Nie dosyć, że but nie pasował, to jeszcze sam się bał, nie wiedział, co się dzieje, odpychał nogę od siebie. Bran czuł smak wymiocin w gardle Hodora. To niemal wystarczyło, by zmusić go do ucieczki. Zamiast tego pchnął mocno, usiadł, podwinął nogi – swe wielkie, silne nogi – i podniósł się. Stoję. Postawił krok naprzód. Idę. To było wrażenie tak dziwne, że omal nie upadł. Widział siebie na kamiennej posadzce: małego, bezwładnego kalekę. Teraz jednak nie był kaleką. Złapał za rękojeść miecza Hodora. Oddech był już głośny jak kowalski miech. Ze studni dobiegł jęk, przenikliwy pisk, który przeszył go jak nożem. W półmrok wylazła wielka, czarna postać, która powlokła się w stronę księżycowego blasku. Na Brana padł strach tak wielki, że nim zdążył choćby pomyśleć o wyciągnięciu miecza z pochwy, tak jak zamierzał, znowu znalazł się na podłodze.[xvi]
Taniec ze smokami
Po przejściu przez Czarną Bramę Nocnego Fortu w drodze do trójokiej wrony wyspiarze z Przesmyku, Bran oraz Hodor przemierzają mila za milą ziemie za Murem w towarzystwie tajemniczego Zimnorękiego.
Kołyszący się w wiklinowym koszu na plecach Hodora Bran zgarbił się i pochylił głowę, gdy wysoki chłopiec stajenny przechodził pod nisko wiszącym konarem dębu. Znowu zaczął sypać śnieg, wilgotny i ciężki. Jedno oko Hodora zamknęła warstewka szronu, a z końców bujnych wąsów zwisały mu sople. W urękawicznionej dłoni nadal ściskał długi zardzewiały miecz, zabrany z krypt pod Winterfell. Od czasu do czasu uderzał nim o gałąź, strącając pokrywający ją śnieg.
– Hod–d–d–dor – mruczał, dzwoniąc zębami.
Ten dźwięk działał dziwnie uspokajająco. Wędrując z Winterfell do Muru, Bran i jego towarzysze skracali sobie czas, opowiadając różne historie, tutaj jednak wyglądało to inaczej. Nawet Hodor to rozumiał. Hodorował rzadziej niż na południe od Muru. W tym lesie panowała cisza nieprzypominająca niczego, z czym Bran dotąd się zetknął.[xvii]
W trakcie wędrówki Bran ćwiczy wiele razy wchodzenie w ciało Hodora.
Niekiedy, gdy znudziło mu się bycie wilkiem, Bran wkładał skórę Hodora. Łagodny olbrzym jęczał cicho, kiedy go poczuł, i potrząsał kudłatą głową, ale nie tak gwałtownie jak za pierwszym razem, pod Koroną Królowej. Wie, że to ja – lubił sobie powtarzać chłopiec. Już się do mnie przyzwyczaił. Mimo to nigdy nie czul się wygodnie w skórze Hodora. Chłopiec stajenny nie potrafił zrozumieć, co się dzieje, i Bran czuł w ustach smak jego strachu.[xviii]
Gdy są już blisko jaskini dzieci lasu i trójokiej wrony, wędrowcy wpadają w zasadzkę upiorów. Wydaje się, że Bran mimowolnie wchodzi w ciało Hodora, aby z nimi walczyć.
Poczołgał się jeszcze trochę wyżej, wlokąc za sobą bezużyteczne nogi. Jeśli tylko dotrę do jaskini…
– Hoooodor – dobiegł z dołu przeciągły jęk.
I nagle nie był już Branem, kalekim chłopcem czołgającym się przez śnieg. Stal się Hodorem, który zsunął się już połowę drogi do podstawy zbocza i upiór próbował mu wydrapać oczy. Zerwał się z rykiem na nogi, odrzucając gwałtownie stwora na bok. Trup upadł na jedno kolano i znowu zaczął się podnosić. Bran wyszarpnął z pochwy miecz Hodora. W środku nadal słyszał jęki biednego chłopca stajennego, ale na zewnątrz był siedmiostopową furią ściskającą w dłoni stare żelastwo. Uniósł miecz i z całej siły uderzył nim umarłego. Chrząknął, gdy klinga przebiła wilgotną wełnę, przerdzewiałą kolczugę i przegniłą skórzaną kurtę, wnikając głęboko w ukryte pod spodem ciało i kości.
– HODOR! – ryknął i ciął raz jeszcze. Tym razem odrąbał upiorowi głowę i na krótką chwilę ogarnął go zachwyt… ale potem para martwych dłoni sięgnęła na oślep ku jego gardłu. Cofnął się, krwawiąc. Meera Reed podbiegła do upiora i wbiła mu trójząb w plecy.
– Hodor! – wrzasnął znowu Bran i skinął na dziewczynę, każąc jej ruszać na górę. – Hodor, hodor. – Jojen poruszał się słabo tam, gdzie go położyła. Bran podszedł do niego, upuścił miecz, wziął chłopca w ramiona olbrzyma i postawił na nogi. – HODOR! – zagrzmiał.[xix]
Na koniec Tańca ze smokami Hodor znajduje się mrocznych tunelach dzieci lasu. Bran potrafi już z łatwością sięgać po skórę Hodora i w ten sposób eksplorować podziemne jaskinie.
Wysoki chłopiec stajenny nie stawiał mu już oporu, jak za pierwszym razem, w wieży nad jeziorem podczas burzy. Jak zbity pies, niezdolny już do walki, kulił się i próbował ukryć, gdy tylko Bran po niego sięgnął. Ta kryjówka znajdowała się gdzieś w głębi jego jaźni, gdzie nawet Bran nie mógł go dosięgnąć. Nikt nie chce cię skrzywdzić, Hodor – zapewniał w myślach dorosłe dziecko, którego ciałem zawładnął. Pragnę tylko na krótką chwilę znowu stać się silny. Oddam ci je, tak samo jak zawsze. Nikt nigdy się nie zorientował, że Bran nosi skórę Hodora. Musiał się tylko uśmiechać, robić, co mu kazano, i od czasu do czasu mamrotać „Hodor”, a mógł iść za Meerą i Jojenem, uśmiechając się radośnie, i nikt nawet nie podejrzewał, kim jest.[xx]
Spekulacje:
Skąd wzięło się słowo Hodor i jakie jest jego znaczenie? Czy Bran będzie nadal używał ciała Hodora? Jaki los czeka chłopca stajennego z Winterfell w kolejnych tomach sagi? To na razie pozostaje zagadką. Inspiracją dla autora Pieśni Lodu i Ognia użycia słowa Hodor mógł być Hǫðr (Hodur) – jeden z bogów w nordyckiej mitologii, który odrodzi się po Ragnarøkkr. Być może zatem zadaniem Hodora było nie tylko dostarczenie Brana do trójokiej wrony i czekają nas hodorowe niespodzianki.
autor: Maegi
(fot. materiały prasowe HBO)
Hodor
Ostatni wyemitowany odcinek serialu wyjaśnia pochodzenie jego „imienia” i rolę Brana Starka w całej historii. Hodor to skrócenie zdania „Hold the door.”